Badania, leczenie i ewangelizacja w szpitalu w Neapolu

Ostatnie dni w moim życiu wywołały wiele nowych refleksji i dały nowe spojrzenie na to, co z pomocą Bożą robiłem i robię, na całą Misję Ewangelizacji.

Pomimo że w neapolitańskim szpitalu przeszedłem bardzo wiele badań, to wciąż uświadamiam sobie, że mam siłę, by dalej pełnić misję. Muszę jednak stanąć w prawdzie przed Bogiem i sobą samym i przyznać, że mój krzyż chorób staje się dużo cięższy. Zapewne mój Patron – św. o. Charbel i św. Jana Paweł II, a szczególnie Matka Najświętsza czuwają nade mną. Relikwie św. o. Charbela i obrazki Matki Bożej Wniebowziętej Dobrego Początku miałem w swojej szafce obok  łóżka.

Nie ukrywam, że noce w szpitalu były trudne,  sam fakt zwiększenia ciśnienia, które przekazuje powietrze do płuc, sprawiał, że czasem aż dusiło… Muszę się jednak do tego przyzwyczaić, aby utrzymać natlenienie organizmu potrzebne do funkcjonowania. Ordynator oddziału powiedział, że nie powinienem  odkładać maski z tlenem nawet wówczas, gdy chcę się przespać w dzień. W ekstremalnych sytuacjach mógłbym pozostać bez tego urządzenia jedną noc, ale kolejne doprowadziłyby z powrotem do stanu wcześniejszego gdzie saturacja spadałaby do 60%. Trzeba mi o tym wciąż pamiętać. Specjalnie nie mówiłem osobom w szpitalu, że jestem księdzem. Mimo że znałem Ordynatora, nie chciałem mieć z tego względu żadnych przywilejów. Położono mnie na sali z 4 innymi pacjentami. Byłem tak zmęczony i drogą z Polski do Neapolu, i samymi badaniami na różnych oddziałach szpitala, że schodziłem tylko na modlitwę do kaplicy, wracałem, brałem do rąk relikwie św. Charbela, całowałem je i prosiłem Jego, żebym mógł przyzwyczaić się do tej nowej życiowej sytuacji.

Kiedy wychodziłem ze szpitala, zapytałem Pielegniarkę Oddziałową, czy by mi ktoś nie pomógł zanieść bagażu przed budynek, bym mógł zabrać samochód z parkingu i podjechać bliżej, bo nie miałbym sił zanieść swoich rzeczy aż na parking. Wtedy, przed wyjściem powiedziałem, że nie jestem sam – mam ze sobą relikwie Świętego, który mi pomaga: św. Charbela. Gdy je pokazałem, jej twarz się rozpromieniła. : – Nie może ksiądz tak wyjść teraz, musi nam ksiądz o nim opowiedzieć. Natychmiast zawołała cały personel na korytarz, pielęgniarki, lekarzy  mówiąc:  Posłuchajcie, kto był między nami! … Już wiedziałem, że św. Charbel chce tu pozostawić znak. Wygłosiłem – myślę, że bardzo głęboką – katechezę, którą słyszeli  także chorzy na salach. Mówiąc o życiu św. Charbela opowiadałem o polskiej Pustelni we Florencji koło Radomia i o jej historii. Nikt z obecnych nie znał tego Świętego – zaczęli wpisywać jego imię do komórek,  szukać życiorysu.  – Święty Charbel niech będzie również patronem tego oddziału, bo przecież człowiek, który ma trudności  z oddychaniem często milczy, bo mówienie sprawia mu trudność. On milczał z miłości do Pana Boga, a my mamy przyjąć milczenie przez chorobę, z tej samej miłości do Chrystusa – powiedziałem. Każdy również  otrzymał obrazek Matki Bożej Wniebowziętej Dobrego Początku, której Sanktuarium jest we Florencji koło Iłży. Zaprosiłem ich również a na koniec pobłogosławiłem wszystkich relikwiami św. Charbela.

 

Jeden z pielęgniarzy powiedział: – Dzisiaj otrzymałem odpowiedź – pytałem Pana Boga, czy podjąłem słuszną decyzję, bo przez 16 lat pracowałem w innym szpitalu w Neapolu, a właśnie 2 dni temu rozpocząłem pracę na tym oddziale, to mój początek. Dla mnie to odpowiedź. Właśnie ten pielęgniarz pomógł mi nieść bagaże.  Jego kolega podszedł i zapytał o olej z Libanu, bo ma tatę chorego na raka. Nie wiem, jak to się stało, że zostawiłem w kurtce 3 buteleczki z olejem i gdy włożyłem rękę do kieszeni, wyjąłem je. Jedną dałem Oddziałowej – była przeszczęśliwa: – Zaniosę go do ciężko chorych – obiecała. Gdy już szedłem przez korytarz do wyjścia – podszedł jeszcze jeden pielęgniarz: – Muszę porozmawiać, ojcze… Mam córeczkę chorą na raka, czy masz jeszcze ten olej? Trzecia buteleczka  była dla niego.

Opuściłem szpital i zatrzymałem się w niewielkim hotelu w Neapolu, bo jeszcze są problemy z nadciśnieniem i w poniedziałek muszę pojechać na konsultacje do kardiologa w Gragnano, gdzie mają mi też założyć Holtera by zbadać ciśnienie. Ufam, że uda się również i ten problem rozwiązać.

W szpitalu w Neapolu zapewne pozostał znak, że Pan Bóg wciąż jest obecny i  że cały czas liczy na nas i na to,  że nie odrzucimy Krzyża i prawdziwej miłości do Niego. I nie pójdziemy w świat, który dzisiaj tak mocno jest niszczony działaniem szatana wmawiającego ludziom, że Boga nie ma.

Ks. Jarek

Facebooktwitteryoutubeinstagram
Facebooktwitter

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.