
Mack Phillips (Sam Worthington) to szczęśliwy mąż i ojciec trójki dzieci. Jego życie toczy się normalnym trybem, a jest ono wyjątkowo udane – pomijając dzieciństwo naznaczone głównie przemocą ze strony ojca alkoholika. Pewnego dnia Mack wraz z dziećmi, synem Joshem (Gage Munroe) oraz córkami Kate (Megan Charpentier) i najmłodszą Missy (Amélie Eve), jadą na kemping w góry nad urocze jezioro. Wszystko wygląda wspaniale, jednak chwila nieuwagi Macka skutkuje ogromną tragedią. Missy znika, a policja po jakimś czasie odnajduje nieopodal w zrujnowanej górskiej chacie dowody na to, że dziewczynka najprawdopodobniej już nie żyje. Zrozpaczony Mack nie potrafi poradzić sobie z utratą córeczki, a jego szansą na wybaczenie samemu sobie oraz winowajcy odpowiedzialnemu za nieszczęście całej jego rodziny staje się anonimowy list. Zaproszenie podpisane Tatakieruje Macka do chaty, tej samej, do której zwyrodnialec porwał Missy. Jednak Mack nie spotyka tam swojego ojca, lecz ciemnowłosego mężczyznę, a także dwie kobiety. Tytułowa chata nie jest już ruiną, lecz przepięknym starym domem nad jeziorem, bowiem ci ludzie to tak naprawdę Trójca Święta.
Bóg, a raczej Tata (Octavia Spencer), wraz z Sarayu, czyli Duchem Świętym (Sumire Matsubara), i Jezusem (Avraham Aviv Alush) przez weekend próbują przekonać Macka, że obwinianie Boga o śmierć Missy jest z założenia błędne, a on sam musi nauczyć się wybaczania. Nie chodzi tu tylko o proste przebaczenie samemu sobie za popełniony zupełnie nieumyślnie błąd, ale także o coś znacznie trudniejszego, a mianowicie o odpuszczenie win porywaczowi, co zrozumiale wydaje się zupełnie niewykonalne. Jednak przez te trzy dni Mack przeżywa najbardziej niewiarygodne zdarzenia, jakie można sobie wyobrazić, a można je określić tylko słowem cud. Jego gniew na Boga, początkowo ogromny, z czasem maleje, a odejście Missy staje się akceptowalne.
Film Chata powstał na podstawie książki Williama P. Younga pod tym samym tytułem, która stała się zresztą bestsellerem. Nie czytałam jej, ale nie da się ukryć, że autor podjął się opisania bardzo trudnego tematu, jakim jest podejście do Boga współczesnego Chrześcijanina. Nawet osoba mocno religijna przeżywa czasem kryzys wiary, a sam fakt, że Bóg pozwala na ogromne zło, jakie dzieje się na świecie, doprowadza do stanu zwątpienia w sens Jego istnienia. To wszystko brzmi zapewne bardzo dobrze w wersji papierowej, ale próba przeniesienia historii Macka na ekran wypada już znacznie gorzej.






Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis