Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata – homilia na niedzielę 15 października

W centrum uwagi życia Kościoła

Nasze fascynacje Jezusem

Fascynacja Jezusem jako cudotwórcą, a nie jako pokazującym najlepszą drogę Mistrzem – Zbawicielem – Bogiem Miłosiernym , jest aktualna także dziś. To przejaw naszej ludzkiej krótkowzroczności. Ważne by zaspokoić swoje potrzeby, by mieć co do [czytaj więcej...]

Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata. Błogosławieni, którzy zostali wezwani na Jego ucztę.

Dzisiejsza Dobra Nowina to kolejna przypowieść. Tym razem jest to przypowieść o uczcie weselnej. Komentarz Biblii Jerozolimskiej pomaga nam zrozumieć tę scenę:

Królem jest Bóg; uczta weselna to szczęśliwość mesjańska; synem królewskim jest Mesjasz; sługami są prorocy i apostołowie; zaproszonymi, którzy lekceważą wysłanników króla lub znieważają ich, są Żydzi; wezwani z rozstajnych dróg to grzesznicy i poganie; pożar miasta to zburzenie Jerozolimy.

Z naszej perspektywy widzimy, że ta przypowieść wypełniła się w Jezusie Chrystusie i wciąż posiada swoje przedłużenie w historii Kościoła, sięga do naszych czasów. My, dzieci Kościoła, zostaliśmy powołani na ucztę życia wiecznego. Chrystus zaprasza nas do życia w Bożym Królestwie w miejsce tych, którzy tym zaproszeniem wzgardzili. Jesteśmy zaproszeni do tej wspólnoty nie na mocy naszego pochodzenia, lecz dzięki ofierze Chrystusa:

Dlatego pamiętajcie, że niegdyś wy – poganie co do ciała, zwani „nieobrzezaniem” przez tych, którzy zowią się „obrzezaniem” od znaku dokonanego ręką na ciele – w owym czasie byliście poza Chrystusem, obcy względem społeczności Izraela i bez udziału w przymierzach obietnicy, nie mający nadziei ani Boga na tym świecie. Ale teraz w Chrystusie Jezusie wy, którzy niegdyś byliście daleko, staliście się bliscy przez krew Chrystusa (Ef 2, 11-13).

We krwi Chrystusa, przelanej na krzyżu, w tej ożywiającej kąpieli, która znajduje swoje wypełnienie w wodach chrztu, każdy z nas, niezależnie od pochodzenia, historii życia, wykształcenia, tego, czy jest człowiekiem spełnionym czy też czującym się jak życiowy bankrut – każdy odnajduje nadzieję i obietnicę nowego życia. W tym przejawia się powszechność Kościoła, że nie jest on zarezerwowany „dla” wybranych, najlepszych. Każdy, kto tylko chce, może stać się członkiem tej wspólnoty, która już się urzeczywistnia i zarazem prowadzi do życia w Królestwie.

Zwróćmy uwagę, że Król posyła swoje sługi dwukrotnie. Po pierwszej odmowie ponawia zaproszenie. Jest cierpliwy, zależy mu na tych gościach. Bóg nie odrzuca swojego ludu, nawet jeśli ten okazuje obojętność. Bóg, możemy tak powiedzieć, „idzie dalej”, szuka innych, których mógłby uszczęśliwić wspólnotą z sobą. Tak jak w słowach dzisiejszej ewangelii, również wokół nas są tacy, którzy wobec Bożego wezwania odchodzą: jeden na swoje pole, drugi do swojego kupiectwa. Ale i taka postawa, zajmowania się sobą, może grozić i nam, którzy jesteśmy w sercu Kościoła.

Jakże aktualnie brzmią słowa Króla, który wobec odmowy zaproszenia na ucztę, nakazuje swoim sługom wyjść na rozstajne drogi i zaprosić tych, których napotkają: złych i dobrych. Bramy Bożego królestwa otwierają się dla tych, którzy na pierwszy rzut oka nie zasługują na to, aby tam wejść. Słudzy króla wychodzą „poza” pewien obszar, wkraczają na peryferie świata, zstępują tam, gdzie być może nikt nie chce iść, gdzie nie jest bezpiecznie. Kościół musi być wychodzący, nie może zamykać się w swoich murach. Mury naszych kościołów i kaplic, ich piękno, mają swój sens jedynie wówczas, gdy tętni tam życie, gdy wypełniają się ludźmi, którzy odnajdują w nich ukojenie, czują się jak w domu.

Peryferie, to nie tylko obrzeża miast, miejsca niebezpieczne czy niedostatecznie obsługiwane przez odpowiednie struktury. To także sytuacja człowieka, który znajduje się na peryferiach swojego życia, który nie do końca widzi sens swojej egzystencji. Z jednej strony człowiek może zostać skazany na takie wykluczenie poprzez brak perspektyw, pracy, chorobę, niedostateczną służbę medyczną, niespełnione obietnice polityków, rozbite małżeństwo i rodzinę, itd. Ale to wykluczenie może człowieka popychać ku innym peryferiom: do życia w grzechu. Bez światła wiary i łaski człowiek gubi się na przeróżnych obrzeżach swojego życia. Stąd też tam, gdzie jest człowiek, musi być i Kościół, a droga do niego musi być oświetlona poprzez świadectwo chrześcijan, przez te żywe znaki, które, jak latarnie, wskazują bezpieczny powrót do domu.

W dzisiejszej Ewangelii czytamy przypowieść, jak to król żeni syna i zaprasza na ucztę. Być zaproszonym do kogoś na ucztę to znak, że jest się bliskim dla osoby zapraszającej, to znak wartości, jaki stanowię w oczach gospodarza. Król z dzisiejszej przypowieści, chce przekonać zaproszonych do tego, by odkryli swoją wartość, swoją tożsamość. Od tego momentu będą mogli powiedzieć: znam swoją wartość, bo król mnie zaprasza na ucztę!

A co oni zrobili? Powiedzieli: mamy to gdzieś! Zaczęli szukać swojej tożsamości w tym co robią. Jeden poszedł do sklepu, inny na pole.

Zobaczcie jakie to aktualne. Wielu na postawione pytanie: ile jesteś wart? odpowiada: zarabiam … tysięcy złotych, znam języki obce, jeżdżę dobrym samochodem albo jestem menagerem, albo pracuję w super firmie… Powtarzam pytanie: Ile jesteś wart? To, co robię to są moje osiągnięcia i tyle jestem wart!

I dlatego wielu ludzi tracąc dzisiaj pracę, majątek mówi jestem nic nie wart! Jestem zerem! Natomiast Bóg mówi co innego – nigdy twoje osiągnięcia, praca, wypłata, konto w banku, szybki samochód nie dadzą ci tożsamości. Tylko to kim jesteś, tylko to jak nazwie cię Ojciec, tylko to jak nazwie Cię Bóg!

Zobaczcie co św. Paweł pisze w dzisiejszym drugim czytaniu: „umiem cierpieć biedę i umiem obfitować. Umiem być syty i głód cierpieć”. Tak jakby mówił: mogę być dyrektorem dużego zakładu, ale mogę też robotnikiem na budowie i sprzątaczką w szkole. Wszystko to tak naprawdę jest bez znaczenia, bo znam swoją wartość! Jestem apostołem Jezusa Chrystusa i to stanowi moją wartość! Nie tytuły, nie godności, ale to, że jestem apostołem Chrystusa!

Dlatego dzisiaj chcemy prosić Boga, aby nie to, ile zarabiam, w jak wielkiej firmie pracuję i jaki zawód wykonuję było ceną mojej wartości, ale to, że mogę być uczniem Jezusa Chrystusa i uczyć siebie i innych logiki Jego ekonomii miłości.

Dziś dziękujmy Chrystusowi za Jego miłość, za to, że zstąpił w nasze cierpienia. Teraz, na liturgii, jest ten właśnie moment, aby mówić Jemu o tym, co przeżywamy. Dajmy się odnajdywać na peryferiach naszego życia, dawajmy się prowadzić ku tej uczcie. A potem, doświadczywszy tej miłości, sami wyruszmy na poszukiwanie tych, którzy czują się zagubieni. Staniemy się posłańcami Pana i Jego świadkami.

Bóg nieustannie nas zaprasza, aby spotkać się z Nim na Eucharystii. W naszej codzienności dzień po dniu, tydzień po tygodniu, rok po roku, gdy przechodzimy przez życie, powinniśmy tkać ubranie, które będziemy nosić na tej wielkiej Bożej uczcie. Jest to szata, która została nam dana podczas naszego chrztu, gdzie – jak przypomina św. Paweł – wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa (Ga 3, 27). Jest to szata, która utkana jest przez sakramenty święte. Dlatego przez nasze życie sakramentalne bądźmy zawsze gotowi i godni, aby przyjąć Boże zaproszenie.

Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja. W szacie weselnej mnie spotkasz. Amen.

Ks. Romuald Opiełka – Rybnik

Facebooktwitteryoutubeinstagram
Facebooktwitter

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.