„Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy: czy nie o denara umówiłeś się ze mną ? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry ?” (Mt 20, 13)
Chrystus w Ewangelii opowiada o robotnikach, którzy czekali na rynku w nadziei, że ktoś ich najmie do pracy. Gospodarz najmował ich do pracy w swojej winnicy o różnej porze dnia. Niektórzy z nich pracowali cały dzień. Inni kilka godzin. Jeszcze inni tylko jedną godzinę. Kiedy przyszedł czas wypłaty, gospodarz kazał im wszystkim wypłacić po denarze, tak jak się z nimi umówił. Naturalnie, ci robotnicy, którzy pracowali najdłużej, zaczęli narzekać. Wtedy gospodarz odpowiedział jednemu z nich: „Przyjacielu, czy czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną ?Weź co twoje i odejdź. Chcę i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim tego co chcę ? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry ?”.
Gospodarz oznacza samego Boga. Robotnikami są ludzie powołani do królestwa Bożego i zbawienia. Winnicą jest królestwo Boże budowane już tu na ziemi. Dniówka to życie ludzkie. Bóg w różnym czasie powołuje ludzi do siebie. Jednych o szóstej rano, to jest od wczesnego dzieciństwa; innych w wieku dojrzałym, jeszcze innych pod koniec życia lub na łożu śmierci.
My, ludzie, jesteśmy wyrachowani i kierujemy się zawsze logiką zysku lub straty. Zwykły gospodarz tak właśnie by czynił. Bóg jest inny. On nie liczy miara i wagą, z zegarkiem w ręku. On wszystko wie i zna serce każdego człowieka. Patrzy nie tylko na zewnętrzne czyny, ale w głąb ludzkiego serca. Bóg jest nieograniczoną miłością i dobrocią. Rozsiewa pełnymi rękami miłość i dobro, bylebyśmy te dary potrafili przyjąć i byli na nie otwarci. On cieszy się, gdy jesteśmy szczęśliwi.
Czego zatem chciał nas nauczyć Chrystus, opowiadając tę przypowieść ? Przede wszystkim przypomniał nam o niezwykłej miłości i dobroci Boga, najlepszego Ojca. On zawsze pragnie naszego szczęścia i oferuje nam nieustannie szansę po szansie, abyśmy mogli razem z Nim tym szczęściem się cieszyć.
Jezus pragnie również, abyśmy naśladowali Boga, kierując się w naszym codziennym życiu duchem dobroci i miłości. Pięknie ujął to św. Paweł: „Więcej jest radości w dawaniu, aniżeli w braniu”. Zaś ktoś inny celnie zauważył, że „nigdy nie jesteśmy na tyle biedni, abyśmy nie mogli komuś czegoś ofiarować”.
Rzeczywiście w umiejętności obdarowywania bliźnich nie potrzeba wiele. Nie musimy dysponować wielkim bogactwem czy wysokim kontem bankowym. Często wystarczy nasze dobre słowo, pochwała, zachęta, podziękowanie, serdeczność, uśmiech, a nawet zwykłe wysłuchanie kogoś, aby zobaczyć radość wdzięczność na twarzy bliźniego. Bo tak jak powiedział Josef Rattner: „człowiek potrzebuje drugiego człowieka więcej niż chleba i wody”. Hiszpańskie zaś przysłowie mówi, że „do nieba wstępuje się nie po drabinie, lecz poprzez dobre czyny”.
Brońmy się w naszym codziennym życiu przed egoizmem, objawiającym się bezdusznym wyrachowaniem, wybujałymi ambicjami, pychą, zazdrością, a nawet życzeniem czegoś złego naszym bliźnim.
Dobroć i szczodrobliwość Chrystusa, który jest Mistrzem w obdarowywaniu nas wszystkim, czego tylko potrzebujemy, opisał Zygmunt Krasiński słowami poezji:”Wszystko nam dałeś, co dać mogłeś, Panie: żywot najczystszy – a więc godzien krzyża, i krzyż – lecz taki, co do gwiazd Twych zbliża. Najwyższe dałeś w świecie powołanie ! Tchem dzieje świata Tyś przegiął jak kłosy, dla pełniejszego dla nas wszędzie żniwa; ziemiś nam ujął – a spuścił niebiosy i serce Twoje nas zewsząd przykrywa”.
Zaś Matka Teresa z Kalkuty mawiała: „Każdy z nas ma do wypełniania zlecone mu przez Boga powołanie miłości. W godzinie naszej śmierci, kiedy staniemy przed Bogiem twarzą w twarz, zdamy rachunek z tego, jak wypełniliśmy to powołanie. Bóg nie będzie nas pytał, ile udało nam się dokonać, tylko jak wiele miłości w to włożyliśmy”.
Drodzy ! Przypowieść o robotnikach w winnicy powinna nas mobilizować do modlitwy za siebie nawzajem. Zwłaszcza za tych, którzy pogubili się w życiu i którym trudno przychodzi odróżnić dobro od zła. Jak my podejmujemy naszą służbę w winnicy pańskiej ? Czy umiemy całkowicie zaufać Chrystusowi ? Czy ochotnie wypełniamy nasze powołanie świadomi tej prawdy, że jest to powołanie boże i nadprzyrodzone ?
Ile razy zobaczymy robotników pracujących na polach, w winnicach, ogrodach pomyślmy o tym, ze ich praca jest jakimś wezwaniem dla nas także do solidnej pracy na każdym odcinku, szczególnie do pracy nad sobą. Wszystko co czynimy, czyńmy na chwałę Boga z tą myślą, że ostateczna nagroda czeka na nas zawsze od Pana. On jest hojny dla tych, którzy pracują dla Niego.
bp Andrzej Lipiński
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis