Słów kilka o księżach, którzy “odeszli, nie odchodząc”!!!

W centrum uwagi życia Kościoła

Spotkałem świętego

Przestałem czuć swoje ciało. Nie wiedziałem, czy stoję, czy siedzę, leżę czy klęczę. Nic nie czułem. Wszystkie moje zmysły przestały działać. Znalazłem się w środku ogromnego światła.   W naszych głowach zawsze mamy bardzo dużo [czytaj więcej...]
Odejść czy trwać? Przemieniać siebie, czy nieustannie żyć błędami i grzechami całego systemu? Podjąć decyzję czy zakamuflować się w wygodnym ochronnym “skafandrze” kościelnego systemu.
Czyli słów kilka o księżach, którzy “odeszli, nie odchodząc”!!!
Zupełnie przypadkiem trafiłem na publikację ONET.PL dotycząca książki pt “Znikniety ksiądz. Moja historia” autorstwa byłego księdza Marcina Adamca, który opisując ciemniejsze meandry życia kapłańskiego deklaruje, że system kościelny doprowadził go do depresji, a po leczeniu w poczuciu beznadziejności utracił nawet wiarę w Boga. I takich byłych jest wielu.
Można i tak. Można podejść do tematu kapłaństwa w różny sposób. Ci którzy w krytyce ukazują poniekąd fałsz instytucji mają nieco racji i ci, którzy pokazują piękno autentycznego życia Bogiem.
Pozwólcie, że ja dzisiaj skupię się na nieco dziwnej (w oczach wielu ludzi) grupie księży, którzy “odeszli, nie odchodząc”.
Nie jest nas wielu… Nas, “dziwnych, którzy odeszli, nie odchodząc”. Mała grupa zdesperowanych w realizacji swojego kapłaństwa. Ta desperacja nie jest motywowana kasą, bo w małych wspólnotach to my ją wydajemy na duszpasterstwo. Nie jest motywowana społecznym prestiżem, bo raczej jesteśmy “na językach” jako Ci “dziwni”.
Znaleźliśmy “miejsca czyli partykularne wspólnoty, gdzie jest ważnie sprawowana Eucharystia” gdzie realizacja powołania kapłańskiego trwa nadal. Nowe kościoły? Inne kościoły? Z pozoru tak! Z istoty misji Jezusa Chrystusa nie. Bo przecież dalej uczestniczymy w tym samym kapłaństwie, sprawujemy te same Sakramenty, realizując tę samą misję Chrystusa wyrażona podczas Wniebowstąpienia.
Więc kiedy rzekomo odchodząc nie odeszlismy stajemy się zawieszeni między tymi co są nadal i tymi co odeszli, kategorycznie “rzucając sutannę”, mówiąc kolokwialnie.
Czy jest nas dużo? Chyba nie… Nie ma nas dużo w stosunku do tych co są i do tych co odeszli.
Gdzie jesteśmy? Moje grono znajomych tych co “odeszli, nie odchodząc” obejmuje oczywiście nasz Katolicki Kościół Narodowy, Kościół Polskokatolicki, Starokatolicki Kościół Republiki Czeskiej, PNCC w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie… Znam kilku co realizują się w Kościołach Protestanckich. Ale to mała grupa byłych księży rzymskokatolickich, którzy realizują misję duszpasterską poza Kościołem Rzymskokatolickim.
Co ich tam zepchnęło? Być może najprostsza zależność miłości małżeńskiej i rodziny, być może konflikt z przełożonym… My wszyscy którzy “odeszliśmy, nie odchodząc” ufamy, że Bóg jest większy i może z tego prawnego- ludzkiego impasu wyprowadzić dobro… To swego rodzaju dla nas Felix Culpa (błogosławiona wina)…
Więc nie odeszlismy od kapłaństwa. Dalej przy nim trwamy, dalej głosimy Boże Słowo i sprawujemy Sakramenty. Dalej jesteśmy kapłanami… Więc nie jesteśmy “byłymi księżmi”, chociaż dziwnie innymi…
Czy wolelibyśmy jedność? . TAK! Bo po co komu w Jezusie rozłam i różne ołtarze, do których wzajemnie się nie dopuszczamy, my ważnie wyświęceni w tym samym kościele kapłani, teraz w innych wspólnotach, budując nowe bariery. Po co?
Czy jesteśmy gorsi od rzeszy “czynnych” księży rzymskokatolickich? Gorsi w czym? Nie! Ich życie i nasze musi być zgodne z Bożymi Przykazaniami. Wierzymy w Boga. To nasza siła jedyna! Bez wiary zapewne bylibyśmy tymi “byłymi” co napiszą książkę i zadeklarują, że nie wierzą.
A naszą siłą jest Bóg. To dla niego znosimy społeczny dyskomfort bycia tymi którzy “odeszli, nie odchodząc”!
Chciałem oznaczyć Was w poście Bracia… Was, którzyscie “odeszli nie odchodząc”… Was z polkatu, Was od nas z KKNu, z PNCC i z innych wspólnot. Was, którzy przyjeliście święcenia kapłańskie w Kościele Rzymskokatolickim, a teraz jesteście tymi, którzy “odeszli nie odchodząc”… Ale mówię sobie po co?… chcecie to sami pokażcie, że to właśnie Wy… Że wiara w Boga i siła kapłaństwa nie pozwoliła nam na zapomnienie o misji do której już w łonie matki przeznaczył nas Bóg… Wszak dzisiaj słyszymy … KOGO MAM POSŁAĆ? OTO JA POŚLIJ MNIE!
Ks. Wojtek Grzesiak
Facebooktwitteryoutubeinstagram
Facebooktwitter

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.