Przed 39-cioma laty też była niedziela…

Przed 39-cioma laty też była niedziela…

Pamiętam ten dzień, gdzieś z pierwszych dziecięcych obrazów. I też był Trzeci Adwent, ale inny niż wówczas znano. Z domów nad ranem wyprowadzono wielu ojców rodzin, którzy jak się okazało nie wrócili na święta. W różnych miastach organizowano pomoc dla internowanych i ich rodzin, przecież zbliżały się święta, a tu nagle do wojny przeciw sobie mieli stanąć bracia, sąsiedzi, przyjaciele.

Przebieg wszystkich wydarzeń związanych ze Stanem Wojennym w Polsce zostawiamy wykładom historycznym, ocenę samej historii. Nam jednak nigdy nie wolno zapomnieć, bo nie możemy budować naszej przyszłości nie znając przeszłości, nie pamiętając o tych, którzy walczyli o wolność, którzy prawdziwie bronili Kościoła, miast spać do południa…

A dzisiaj my stajemy przed Panem w te Niedzielę Radości, równie niepewni przyszłości jak przed 39 laty. Chociaż już nam się wydawało, że staliśmy się panami losu, posiedliśmy wszelką wiedzę, zgłębiliśmy wszelkie tajemnice, ułożyliśmy nasze relacje dzięki, zabezpieczyliśmy konta bankowe. Nagle jednak wszystko straciło swój porządek.

I już nawet nie spotykamy na ulicach ludzi, tych smutnych ze spuszczonymi głowami, bo sytuacja wymaga samoizolacji, a maska zasłania wyraz twarzy.

I pewnie się nawet nie obejrzeliśmy, a już minęło ponad połowę adwentu, już grudzień też połowy dobiega.

Tacy przygaszeni, idący po pustych ulicach, widzący w każdym napotkanym człowieku potencjalnego nosiciela wirusa stajemy przed Panem, stajemy na Eucharystii, w której odnajdujemy sens naszego ziemskiego pielgrzymowania

A On przychodzi by opatrywać razy naszych serc złamanych, by podnosić nas na duchu, by zakopywać doły podziałów i to nie tylko na święta, na wigilię. On przychodzi by nas uczyć wzajemnie żyć ze sobą, uczy nas ze sobą rozmawiać. Więc mamy się radować, cieszyć i wielbić Go, że zechciał wejrzeć na nas, chociaż pewnie wiele nam brakuje w naszej ułomności.

Dzisiejsze Słowo Boże zachęca nas do nieustannej modlitwy, modlitwy zaufania w każdym położeniu, w każdej sytuacji.

Jakże bardzo ten ostatni czas wprowadził nas wszystkich w przygnębienie, niepewność kolejnego dnia nabiera jednak innego znaczenia kiedy z radością zaufamy Panu.

Jan Chrzciciel wskazuje nam dzisiaj na Tego, który stoi pośród nas, a który umacnia nas Duchem Świętym.

W tym rozpędzonym świecie, wyhamowywanym przez obostrzenia epidemiczne, zapomnieliśmy o sensie naszego życia. Adwent, który obecnie przeżywamy, a który wchodzi w swoją drugą część, uświadamia nam, że mamy radować się z każdego spotkania z Jezusem. Każda nasza modlitwa jest przecież przytuleniem się do Boga, rozmową z najlepszym przyjacielem i na tyle On nam się daje osobowo poznać, na ile my widzimy w Nim tę jedyną Osobę, ku której skierowane jest nasze życie.

Uczestnicząc w Eucharystii napełniamy się radością ze spotkania, spotkania podczas którego Jezus pragnie spojrzeć jak przyjaciel w nasze oczy, pragnie nas umocnić i wesprzeć.

Kiedy Jan Chrzciciel wypowiadał słowa, które słyszeliśmy w czasie dzisiejszej Ewangelii, Jezus już przebywał na ziemi. Jednak współcześni Mu nie potrafili w Nim rozpoznać Mesjasza, ich spojrzenie na Niego było pozbawione zaufania, wiary, a przede wszystkim miłości i zrozumienia.

Z każdym dniem zbliżamy się również do wieczoru wigilijnego, podczas którego będziemy dzielili się opłatkiem, składali sobie życzenia. Mamy więc jeszcze czas, aby wypowiadanie przez nas wieczorem 24 grudnia słowa, nie były tylko pustymi sloganami, ale by wypływały z naszego serca, z próby poszukiwania drogi jedności w rodzinach, w sąsiedztwie.

Kiedy po wprowadzeniu Stanu Wojennego jeden z tarnowskich profesorów w imieniu biskupa zajmował się pomocą i posługą internowanym, jedną ze spraw była organizacja dla uwięzionych świątecznej Eucharystii. Oczywiście władze zgodziły się na jej odprawienie, jednak zakazano biskupowi głoszenia kazania, wówczas przygotowujący owo wydarzenie kapłan w rozmowie z oficerem SB zapytał, czy może być chociaż parę słów na wstępu do Eucharystii, po krótkich negocjacjach ustalono, że to „słowo” jest jakby integralną częścią Eucharystii, a dzięki temu Biskup Ablewicz mógł wyrazić słowa pociechy dla wszystkich, z którymi miał możliwość spotkać się podczas ich internowania, w dniu wigilii 1981 roku.

My dzisiaj możemy pokrzepiać się Słowem Bożym do woli, możemy słuchać kazań, rekolekcji, i wszystkie te słowa powinny stać się dla nas pomocą w prostowaniu naszej drogi dla Pana, nie tylko na czas świąt, ale być może to już czas byśmy naprawdę do Niego wrócili.

W dzisiejszy wieczór, wspominając Ofiary Stanu Wojennego, i idąc za przykładem Jana Pawła II i Ronalda Regana, którzy wieczorem owego 13 grudnia zapalili świece w oknach Pałacu Watykańskiego i Białego Domu, również i my zapalmy w naszych oknach świece łącząc się w modlitwie, aby pośród nas Braci Polaków panowała zgoda i zrozumienie, wzajemny szacunek i dialog, a nade wszystko by łączyła nas miłość do Boga i Tej , która po Nim najdroższa – Polski.

Chrzciciel wskazuje nam dzisiaj

Tego którego odkryć mamy

Potrzeba nam z radością spojrzeć

Na drogę co wyrównać mamy

Przygotować nasze serce

Wyplenić wszelkie gnuśności

By Pana w komunii przyjąć

By żyć z Nim w miłości

Facebooktwitteryoutubeinstagram
Facebooktwitter

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.