[:pl]Homilia na III niedzielę Wielkiego Postu[:]

[:pl]Homilia na Trzecią Niedzielę Wielkiego Postu – ks. Maksymilian MacAulay  –  Glasgow Misja Katolickiego Kościoła Narodowego w Szkocji

Drodzy w Chrystusie Panu Bracia i Siostry.

Nadchodzi kolejny tydzień, juz trzeci z kolei, w którym trwamy w okresie wyrzeczeń, szerzeniu  dobra i pomocy dla bliźnich, a w szczególności przygotowania nas do największej radości dla chrześcijanina – Zmartwychwstania. Nadziei, która została nam dana jako cel naszego ziemskiego życia, jeżeli tylko będziemy pić ze źródła, które daje życie wieczne.
W ubiegłym tygodniu rozważaliśmy wszystkie cierpienia jakie Chrystus przeżył od momentu pojmania do ukrzyżowania. Dziś zastanówmy się dlaczego przyjął tak wielki ciężar – cierpienie.
Pewnie i w naszym życiu niejednokrotnie pojawiło się i będzie pojawiało się cierpienie. Skąd ono się bierze? Drogi bracie nieroba siostro, sam ból nie powoduje jeszcze cierpienia. Cierpienie bierze się tylko wtedy, gdy ból połączony jest z miłością. Im więcej kochamy, im więcej mamy w sobie miłości tym bardziej w momentach powodujących ból – cierpimy. Zastanówmy się w jaki sposób przyjmujemy to cierpienie? Czy odrzucamy go, czy może czasem nawet chcemy cierpieć z powodu miłości? Są tu z nami mamy – być może było w Waszym życiu tak, że wasze dziecko lub inna ukochana i bliska Wam osoba leżała w szpitalu i za chwile miała mieć operacje. Czy serce matki nie biło mocniej? Czy nie jedna matka mówiła sobie w myślach – to ja powinnam tam być a nie moje dziecko? Każdy z nas zachowałby się tak samo. Miłość powoduje to, że potrafilibyśmy sami przyjąć ciężar cierpienia i bólu, tylko po to aby nasza ukochana osoba nie musiała doznać krzywdy i cierpienia. Jest to normalne ludzkie zachowanie. Zachowanie osoby, która przepełniona jest miłością. Bracia i siostry – taką miłością przepełniony był Chrystus, który wraz z krzyżem dźwigał nasze grzechy. Który idąc na Golgotę, nie myślał o sobie i o tym jak cierpi, ale myślał o mnie i o Tobie. O tym jak bardzo nas kocha i chce abyśmy w przyszłym życiu mogli się spotkać wszyscy razem w niebieskiej Chwale.
Jeżeli w swoim sercu przeanalizujemy nasze życie i właśnie takie chwile, które powodują to, że jesteśmy gotowi cierpieć bo kochamy – to jakże prościej będzie nam zrozumieć cierpienie Jezusa Chrystusa.
Warunkiem naśladowania Jezusa są Jego słowa przedstawione nam przez św. Mateusza: “Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech mnie naśladuje”.  Mt 16, 24
Niech weźmie krzyż swój! Chrystus nie wyrzekł się cierpienia, nie odrzucał cierpienia. Mógł przecież w Ogrodzie Oliwnym uciec, schować się. Nie zrobił tego bo pokochał człowieka, dla naszego dobra chciał nas zbawić. Czym jest naśladowanie Chrystusa, jak wziąć krzyż i nie bać się nosić go na swych ramionach każdego dnia? Najpierw drogi bracie i siostro trzeba kochać. Kochać swoich rodziców, dzieci, kochać całą swoją rodzine, z którą być może jesteś pokłócony. Kochać osoby, które Ci życzyły źle, kochać każdego bliźniego. Czasem to temat nie do ogarnięcia, ale wtedy jeszcze bardziej widzimy sens Chrystusowego cierpienia i jesteśmy zdumieni tym, że On nie miał względu na osoby. Kochał każdego tak samo. Dla nas ludzi jest to zapewne trudne, szczególnie w dzisiejszych czasach, gdzie człowiek dla zwierząt jest człowiekiem, a dla drugiego człowieka potrafi być jak (z szacunku dla tego miejsca nie można użyć każdego słowa) … jak brudna ścierka, która nadaje się tylko do wytarcia podłogi. To jest bardzo przykre, ale być może to jest naszym cierpieniem. To jest nasz krzyż, który musimy nieść z miłości do Chrystusa.
Bracia i siostry, musimy być przepełnieni miłością i dla niej potrafić znieść każde cierpienie. Chrystus nam obiecuje: “Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie” Mt 11, 28-30
To obietnica, która z cierpienia robi radość jeżeli to cierpienie połączymy z uczuciem miłości – z Bogiem, który miłością jest!
Przypatrzy się świętemu papieżowi Janowi Pawłowi II, jak bardziej byliśmy wsłuchani, gdy przemawiał do nas chory. Łączyliśmy się z nim w bólu i nabieraliśmy jeszcze większego szacunku do tego człowieka. Wymawiane przez niego z trudem każde słowo docierało jeszcze bardziej w głąb naszego serca. On tak pokochał Chrystusa i Kościół, że do ostatniego momentu służył wiernie dźwigając swój krzyż.
Ile cierpiała św. Teresa z Kalkuty. Ona tak bardzo ukochała biednych i opuszczonych, tych o których już nikt nie pamiętał. Czy uciekała od cierpienia? Skąd oni czerpali siłę?
Bracie i siostro jeżeli nie pokochasz Chrystusa, jeżeli nie zawierzyła mu swoich przedsięwzięć, wszystkiego tego co robisz każdego dnia, jeżeli nie będziesz z nim zaczynał i kończył dnia to każde cierpienie będzie Ci zadawało ból.
Natomiast jeżeli pokochasz każdy swój dzień i będziesz dziękował Bogu za to że żyjesz, to każde cierpienie nie będzie dla Ciebie ciężarem. Każde cierpienie będzie Cię zbliżało do Boga, który da Ci pić ze swojego źródła, co w rezultacie doprowadzi Cię do zmartwychwstania.
Taki jest nasz cel, taki powinien być cel każdego z nas.
Amen.

[:]

Facebooktwitteryoutubeinstagram
Facebooktwitter

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.