
Jak ja was umiłowałem, 18.05.2025 Są w naszym życiu takie słowa, które tracą na wartości. Są one jak banknoty, które przekazuje się z ręki do ręki, stają się one pożółkłe i zniszczone przez codzienny użytek. Do nich należy słowo miłość. Poprzez telewizję i film, piosenki, książki z miłości coraz bardziej zostaje tylko pojęcie, a to, co najważniejsze- treść miłości zostaje zniszczona. Dlatego mówienie o miłości w Kościele jest bardzo trudne, ale z drugiej strony jakże konieczne i ważne. Miłość jest nie tylko podstawową wartością ludzkiego życia, bez której nie możemy żyć, ale przede wszystkim istotą tego, co nazywamy chrześcijaństwem. Jezus nawołuje: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak ja was umiłowałem”. Każdy z nas już nieraz mógł obdarzyć naszych bliźnich miłością w różny sposób, w różnych sytuacjach naszego życia. Sami doświadczamy, że potrzebujemy tego zwrócenia się drugich do nas. Tym żyjemy, że drudzy nas cenią, przyjmują, obdarowują. My też ze swej strony staramy się im jakoś zrewanżować za ich życzliwość. I także nieraz doświadczyliśmy, co to znaczy być przez innych nie kochanym, odrzuconym, pogardzanym. Jeszcze gorzej, gdy pierwsi podajemy rękę, gdy obdarowujemy miłością, a potem zostajemy wykorzystani i zdradzeni. Taka zniszczona miłość prowadzi do braku zaufania, rozgoryczenia, egoizmu. A jaka była miłość Jezusa? Mimo pogardzenia ze strony ludu, zdrady ze strony najbliższych przyjaciół, wreszcie mimo strachu i opuszczenia na krzyżu była to miłość pełna ufności, taka, o której św. Paweł później powie, że nie zazdrości, nie unosi się pychą, wszystko przetrzyma i nigdy nie ustaje. 1 Jezus mówi: „Miłujcie się wzajemnie, tak jak ja was umiłowałem”. A ja? Daję coś i czegoś też w zamian oczekuję, a przecież prawdziwie kochać to miłować bez oczekiwań. W swojej samotności, biedzie, niepokoju świat dziś mocniej niż kiedykolwiek woła o miłość, coraz biedniejszy świat. Jeden z wielkich francuskich filozofów pytany o przyczyny swojego powrotu do Kościoła po wielu latach nieobecności w nim powiedział: „Zapytałem pewnego kapłana: Proszę opowiedzieć mi coś o Bogu. Ksiądz odpowiedział: Bóg cię kocha i prosi, abyś ty też kochał. Wtedy pomyślałem – mówi ów filozof, że słyszałem te słowa setki razy. Ale gdy się zastanowiłem, dotarło do mnie: Jeżeli Bóg jest miłością i prosi mnie o miłość, o to, co jest najbardziej podstawowe w ludzkim życiu, czy mogę udawać, że go nie słyszę?” Pierwsi chrześcijanie tak bardzo brali sobie do serca słowa Jezusa o wzajemnej miłości, że niewierzący poganie ze zdziwieniem, a nieraz niepokojem serca wołali: „Popatrzcie, jak oni się miłują”. I pociągnięci ich przykładem sami znajdowali drogę do Boga i do Kościoła. To świadectwo miłości było niewątpliwie bardziej przemawiajace niż wszystko inne. Na koniec pragnę zacytować słowa austriackiego jezuity, profesora Zulehnera, który kiedyś powiedział: Jezus nie przyszedł na świat, aby ludzi uczynić bardziej pobożnymi, ale aby tych pobożnych uczynić bardziej ludzkimi. To jest z pewnością droga Kościoła , aby był nie tylko pobożny,ale przede wszystkim ludzki w miłości: tej miłosiernej,życzliwej człowiekowi, miłości, która potrafi leczyć rany i przebaczać winy. Amen.
Ks. jan Pyschik






Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis