„Ja Jan, ujrzałem niebo nowe i ziemię nową” – V Niedziela Wielkanocna 15 maja 2022

W centrum uwagi życia Kościoła

Od nieprzyjaciół moich wyzwól mnie, mój Boże

Wstałem rano jakiś niespokojny, nie mogłem spać tysiące niepokojących myśli zaprzątało mi większą część nocy. Od  dłuższego czasu media informują nas o narastających w Europie atakach islamskich fundamentalistów. Dzisiaj podczas audiencji generalnej Ojciec Święty Franciszek [czytaj więcej...]
Luca Signorelli Komunia Apostołów

„Ja Jan, ujrzałem niebo nowe i ziemię nową”. Chcielibyśmy, aby nasza ziemia odnowiła się choć trochę, aby otrzeć łzy, aby nie mnożyć żałoby, krzyku, niepotrzebnego trudu i udręki. Czy to osiągalne? My chrześcijanie twierdzimy, że tak. Ale wskazujemy na Boga, który mówi: „Oto czynię wszystko nowe”. I to jest podstawa naszej nadziei. Doskonale jednak rozumiemy, że Bóg nie uczyni tego za nas, nie wyręczy nas i nie zdejmie z żadnego ludzkiego pokolenia ciężaru współbudowania nowej ziemi.

A nowa ziemia może powstać tylko na fundamencie przykazania nowego. Jakie to przykazanie? Nałożył je na nas Jezus w czasie ostatniej wieczerzy: „Daję wam przykazanie nowe: abyście się wzajemnie miłowali tak, jak ja was umiłowałem”. Miłość – nie tylko i nie tyle ta pełna emocji miłość zakochanych w sobie dwojga ludzi. Ale miłość jako zasada społecznego życia, miłość jako wszechogarniająca siła. I miara takiej miłości. Gdy Jezus mówił te słowa, w wielkoczwartkowy wieczór, Apostołowie nie mogli jeszcze przypuszczać jaka jest ta miara – objawił ją Jezus w godzinę krzyża. Słowa „przykazania nowego” są piękne, ale trudne, bardzo trudne – bo krzyż jest trudny. I dlatego ludziom od wieków towarzyszy inna pokusa: rewolucja w miejsce ewangelii.

Rewolucja – czyli naprawianie świata siłą. Naprawianie Kościoła. To nie Kościół potrzebuje naprawy ale ludzie w Kościele potrzebują się nawrócić. W naturze człowieka drzemie jednak chęć mieszania i duch rewolucjonisty bo rewolucja jest łatwiejsza, ale zawsze kończy się w ślepej uliczce i rodzi nową przemoc, nowe zło, nowe cierpienie. Rewolucje już były. I w naszym XX wieku też… Dobrze wiemy, ile zła i cierpienia przyniosły. I do dziś odczuwamy skutki tamtego zła. Chrześcijanin nie może być rewolucjonistą. Ani szeryfem z Dzikiego Zachodu. Co więc ma czynić chrześcijanin obdarzony zaufaniem Jezusa nakładającego nań „przykazanie nowe”?

Chrześcijanin musi umieć zmieniać swój mały świat. Najpierw samego siebie. Potem najbliższe otoczenie. Siebie – nawet na siłę, choćby bolało serce, dusza i ciało. Otoczenie – z wielkim taktem i wyczuciem, by bólu jak najmniej sprawiać, by przypadkiem „trzciny zgniecionej nie złamać ani knota tlejącego nie dogasić” (por. Mt 12,20) – tak czynił i tak uczył postępować Jezus. I jeśli chrześcijanin potrafi to naśladować w swym najbliższym otoczeniu, Bóg poprowadzi go dalej, do ludzi, do wielkiego świata. Tak zaczynali apostołowie i uczniowie Jezusa – a Bóg prowadził ich ciągle dalej i dalej, aż oblicze świata zaczęło powoli się zmieniać i Ewangelia stała się początkiem końca systemu opartego o niewolnictwo.

Tak może stać się i dzisiaj.

Facebooktwitteryoutubeinstagram
Facebooktwitter

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.