Fascynacja Jezusem jako cudotwórcą, a nie jako pokazującym najlepszą drogę Mistrzem – Zbawicielem – Bogiem Miłosiernym , jest aktualna także dziś. To przejaw naszej ludzkiej krótkowzroczności. Ważne by zaspokoić swoje potrzeby, by mieć co do jedzenia , by nie mieszkać pod gołym niebem, a co będzie jutro, za rok, po śmierci… To już mniej ważne, o to będę się troczyć jak przejdę w stan spoczynku, na emeryturę.
Jeżeli chcemy uniknąć nieporozumień z Jezusem, musimy zgodzić się, że być chrześcijaninem oznacza bycie na drodze do Nieba. Bycie chrześcijaninem to nie przynależność do elitarnej grupy biznesowej, klubu dla wybranych. Bycie chrześcijaninem nie oznacza , że poprzez sam sakrament chrztu świetego wyrobilem sobie “chody” u Pana Boga. Moim zadaniem jako chrześcijanina nie jest reformowanie Boga i próba nauczenia Go jak ma wyglądać świat według mnie , człowieka XXI wieku ale moim zadaniem jest abym wykorzystał jedyną szansę i dar, otrzymany od Boga w sakramentach świętych . Bym je wykorzystał w taki sposób aby zaskarbić sobie otwarcie bram nieba, kiedy nadejdzie czas mojego przejścia przez granicę wieczności.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis