Franciszek opowiadał: “Pamiętam datę. Był 13 sierpnia 1957 roku. Do szpitala zawiózł mnie prefekt, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że nie miałem grypy, którą leczy się aspiryną. Najpierw wyciągnęli mi półtora litra wody z płuca, a potem walczyłem między życiem a śmiercią. W listopadzie operowano mnie, usuwając górny płat płuca”. “Wiem z doświadczenia, jak czują się chorzy na koronawirusa walczący o oddech, podłączeni do respiratora” – mówił Franciszek.
“COVID wygnania”
Papież wyznał, że nauczył się wówczas, jak ważne jest unikanie “taniego pocieszania”. “Przychodziły do mnie z wizytą osoby i mówiły, że będzie ze mną dobrze, że nie będę już odczuwał bólu, głupoty, puste słowa powiedziane w dobrych intencjach, ale nigdy nie trafiły do serca” – ocenił. Dodał, że inną postawę miała jego nauczycielka z lat dzieciństwa, która przyszła do niego, by pomilczeć.
“Jej obecność, jej milczenie były dla mnie głębokim pocieszeniem” – wspominał Franciszek. Jak wyjaśnił, to wtedy postanowił mówić jak najmniej, gdy widzi chorych. Woli potrzymać ich za rękę.
Następnie we wspomnieniach Franciszek nazywa “COVIDEM wygnania” swój pobyt w Niemczech w 1986 roku. Zaznaczył, że był to wyjazd dobrowolny, by uczyć się języka i zebrać materiał naukowy, ale czuł się tam “jak ryba bez wody”.
“Pamiętam dzień, w którym Argentyna wygrała mundial. Nie chciałem oglądać meczu i dowiedziałem się o tym, że wygraliśmy, dopiero następnego dnia, czytając gazetę. To była samotność zwycięstwa w pojedynkę, bo nie było nikogo, z kim można było je dzielić. Samotność kogoś, kto tam nie należy, kto czuje się obcy” – zaznaczył.
Papież zauważył, że niekiedy takie “wyrwanie z korzeniami” może przynieść wyzdrowienie albo radykalną przemianę. Jego zdaniem tak było w przypadku jego trzeciego kryzysu, jaki również nazwał “COVIDEM”. Tak opisał lata 1990-1992, gdy został wysłany do domu jezuitów w Cordobie. “Odprawiałem msze, spowiadałem i byłem kierownikiem duchowym, ale nigdy nie wychodziłem. To był rodzaj kwarantanny, izolacji, jak w czasie sześciu ostatnich miesięcy spotkało to wielu z nas. I zrobiło mi to dobrze” – dodał.
Umiejętność modlitwy
Franciszek wyraził opinię, że taki wyjazd w dalekie strony przewraca wszystko – przyzwyczajenia, myślenie. “Trzeba nauczyć się żyć od nowa, złożyć egzystencję w całość” – ocenił. “Z tego okresu – wyznał – szczególnie uderzające są dla mnie trzy rzeczy: po pierwsze umiejętność modlitwy, która mi została podarowana; po drugie pokusy, których doświadczyłem, i po trzecie to, że przeczytałem 37 tomów historii papieży Ludwiga Pastora”.
“Z miejsca, w którym teraz jestem, zadaję sobie pytanie, dlaczego Bóg zainspirował mnie do przeczytania wówczas tego dzieła. Tą szczepionką Pan mnie przygotował” – powiedział. Ten wątek kończy wyznanie papieża: “Kiedy zna się tę historię, niewiele może zaskoczyć to, co dzieje się w Kurii Rzymskiej i w dzisiejszym Kościele. Bardzo mi się to przydało”.
Wymieniwszy doświadczenia osobiste, Franciszek podsumował:
“Nauczyłem się dzięki nim, że bardzo się cierpi, ale jeśli pozwolisz na to, by się zmienić, wychodzisz z tego lepszy. Gdy zaś wznosisz barykady, wychodzisz gorszy”.
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis