Żyję tylko dzięki woli Bożej. Kto inny dałby mi energię, żeby pracować w tym wieku? 92 letnia chirurg o swoim życiu

67 lat doświadczenia. Ponad 10 tysięcy operacji. 4 zabiegi w tygodniu. I zero zgonów na stole operacyjnym. Jak mówiła Alla Levushkina, „lekarz to nie tylko zawód, ale sposób życia”. Lekarka zmarła kilka dni temu.

Pajączki cienkich żyłek chowają się pod strumieniem wody. Jeszcze tylko odrobina mydła, rękawiczki i można zaczynać. Alla Levushkina ostrożnie wchodzi na podest i prosi o skalpel. Jej dłoń nigdy sama z siebie nie zadrżała.

Kiedyś koledzy śmiali się, że Alla wybrała proktologię (czyli dziedzinę chirurgii zajmującą się chorobami jelita grubego i odbytnicy) właśnie ze względu na 150 cm wzrostu. Ale ona te żarty miała za nic, bo krzepy pozazdrościć mógł jej niejeden facet. Jak mawiała, wchodząc na salę operacyjną, dostawała zastrzyk wigoru i przemieniała się w „konia wyścigowego”.

Urodziła się w 1927 roku, w rodzinie leśniczego i nauczycielki. Od dziecka kochała harce na łonie dzikiej natury i rosła w przekonaniu, że zostanie geologiem. Pewnego razu w jej ręce trafiła jednak książka o lekarzach. Po zarwanej nad nią nocy stwierdziła, że wyleczy ludzi z trądu. W 1944 roku dopięła swego i dostała się na uniwersytet w Moskwie.Kiedy wspominała pierwszą operację, jej dobre oczy – schowane za grubymi szkłami w niemodnych oprawkach – błyszczały. „Krew trysnęła na moją twarz i mój opiekun powiedział: ochrzciłem cię na chirurga”. Po 10 latach praktyki ogólnej wybrała specjalizację. Wcześniej marzyła, żeby zostać endokrynologiem, ale w tamtym czasie rosyjskich proktologów można było policzyć na palcach jednej ręki. Większość studentów po ludzku się brzydziła, ale jej – ciała pacjentów nie odstraszały.

Przez pierwsze 30 lat pracowała jednak w pogotowiu lotniczym, docierając do najbardziej odległych rosyjskich wiosek. Piloci śmiali się, że z takim doświadczeniem pewnie sama niedługo zacznie latać. Ona przyznała: „Oczywiście, że nie dałabym rady. Nie umiem nawet jeździć samochodem!”.

Była najstarszym praktykującym chirurgiem w Rosji, a może nawet i na świecie. 5 maja 2019 r. skończyła 92 lata! Zmarła w styczniu 2020 r.

Choć proponowano jej etaty w prestiżowych klinikach, pozostała wierna szpitalowi w Riazaniu. Niemal do końca zapewniała pacjentów, że nie zamierza odchodzić na emeryturę, bo nie miałaby co zrobić z wolnym czasem.

Pacjenci nierzadko rozpoznawali ją na ulicy. Ściskali, całowali. Jeden z nich tak serdecznie ją przytulał, że… złamał jej żebro. Trudno im się dziwić. Alla była znakomitym chirurgiem i często dokonywała niemożliwego. „Biorę nawet nieoperacyjnych pacjentów” – podkreślała.

Nietrudno było spotkać ją na ulicach Riazania. Kiedy wracała do domu po pracy, dokarmiała wszystkie bezdomne koty. Na stałe przygarnęła osiem. Codziennie sypała także nasiona ptakom. Życzliwość dla zwierząt – to jedna z jej recept na długowieczność. Pozostałe? „Jem wszystko, jak wędzona kiełbasa, często płaczę i się śmieję” – mawiała. Kiedy miała wolne od pracy, opiekowała się niepełnosprawnym bratankiem.

Żyję tylko dzięki woli Bożej. Kto inny dałby mi energię, żeby pracować w tym wieku?

Facebooktwitteryoutubeinstagram
Facebooktwitter

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.