Homilia na XXIX niedzielę zwykłą 21 października 2018 r.

Jeśli chcesz stać się wielki

Musisz stać się sługą

Zacząć dźwigać krzyże innych

Chcesz zajmować pierwsze miejsce

Ono jest dla pysznych i zadufanych w sobie

Chcesz żeby cię chwalono

Żeby fałszywie wychwalano twoje zalety

Czy chcesz szczerości

Budowania pokoju i Królestwa Bożego

Jezus po raz kolejny ustawia nasz system wartości. Już w ubiegłym tygodniu słyszeliśmy o tym, że bogactwo przesłania nam prawdziwą istotę życia, a dzisiaj synowie Zebedeusza zwracają się z prośbą, sądząc po ludzku taką naturalną, by mogli zajmować pierwsze miejsce w Królestwie Bożym.

To pragnienie w samo w sobie nie jest aż tak złe, jednak odebrane przez ogół może stać się wyrazem pychy proszących.

Droga każdego, kto zechce służyć Bogu, kto zechce wypełniać Jego wolę w życiu, nie jest łatwa. Często Pan wystawia tych, którzy Mu służą na próbę – jak pisze prorok Izajasz. Nie znaczy to wcale, że Bóg chce nas zmiażdżyć, ale przez doświadczenia pozwala nam zdobywać życiową mądrość.

Jednak tak bardzo podoba się nam łatwa droga przez życie, podobają się nam bogactwa, zaszczyty, że dla całego splendoru i kariery jesteśmy gotowi poświęcić swoje dobre imię, swoją reputację, a często również swoich bliskich.

Patrząc na kariery robione przez gwiazdki, które co rusz rozbłyskują na szklanym ekranie, są promowane w mediach społecznościowych, coraz częściej mamy wrażenie, iż granica normalności, dobrego smaku, a przede wszystkim moralność są nieważne w osiągnięciu upatrzonego celu, brylowaniu na salonach, chociaż chwilowemu złudnemu szczęściu pławienia się w sławie i bogactwie.

Wiecie, że władcy uciskają narody, a wielcy dają odczuć swoją władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu.

Ten paradoks władzy przez służbę, od dwóch tysięcy lat głoszony przez Ewangelię, ciągle domaga się aktualizacji w naszym życiu.

Stajemy w spotkaniu z Jezusem i ciągle mamy do niego jakieś prośby, chcielibyśmy, żeby spełniał nasze pragnienia, żeby nasze życie stawało się łatwe i proste. Co więcej zazdrościmy tym wszystkim, którzy posiadają więcej od nas. A przecież sensem Ewangelii jest zdobywanie sobie Królestwa Bożego.

Dzisiaj Kościół zwraca swoją uwagę na misjonarzy, którzy opuścili swój dom i wybrali życie na innym kontynencie, aby głosić Ewangelię. I znowu jesteśmy dumni, bo przecież ci misjonarze wyruszają z Europy, która od dwóch tysięcy lat buduje swoją kulturę na Jezusie i Jego Nauce, ale ta duma nie jest poparta przez faty. Oto Europa jest prawie całkowicie zlaicyzowana, oddalona od swego chrześcijańskiego korzenia i często przybywają do niej misjonarze z Afryki czy Ameryki Południowej, aby dzielić się swoją wiarą, by na nowo w niej rozpalać chrześcijańskie życie.

Uczestniczyłem kiedyś w uroczystościach w Paryżu, w którym przewodniczył Nuncjusz Apostolski we Francji. Watykański dyplomata przybył na to wydarzenie metrem.

Często też spotykałem paryskich biskupów, którzy jeździli do parafii na rowerze, bez zbędnego splendoru.

Otóż dzisiaj służba w Kościele, w Państwie zarówno na poziomie gmin, powiatów, czy całej społeczności, została sprowadzona do pozycji bogaczów, tych co uciskają, a przecież to nie jest jej sens.

Spotykamy się z Jezusem, każdej niedzieli, a może każdego dnia. Rozmawiamy z Nim, lecz wciąż brak nam pokory, wciąż brak nam zaufania, że ta droga, którą On nam proponuje jest najlepsza, wręcz idealna.

Nie mogę się powstrzymać również od dygresji o tych, którzy otrzymali w swoje ręce, na jakiś czas od społeczności mandat do sprawowania w imieniu tej społeczności władzy. Często niestety, sprawujący władzę zapominają o tym, że ich mandat kiedyś wygaśnie i że będą rozliczani ze swojej służby, ze swojej pracy, a nie z tego jak bardzo chlubili się powierzonym sobie urzędem.

Bycie chrześcijaninem zobowiązuje nas do bycia dla drugiego człowieka, tego który oczekuje naszej pomocy, naszego wsparcia, dobrego słowa.

Patrzę często na moich pacjentów w domu starców, którzy z utęsknieniem wyczekują na spotkanie ze swoimi bliskimi, ale czekają też na jakiekolwiek odwiedziny, dobre słowo.

I muszę Wam powiedzieć, że zauważam na ich twarzach tak wiele radości, kiedy do pracy z różnych okazji przychodzę wraz z moją córką. To spotkanie tych dwóch pokoleń u początku i na końcu życia, jest niesamowitym wydarzeniem.

Może warto, abyś dzisiaj zastanowił się, kto potrzebuje Twojej służby, twojego czasu, spotkania z Tobą.

ks. Artur Sitko

Facebooktwitteryoutubeinstagram
Facebooktwitter

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.