To ostatnia niedziela lutego. Niedziela zwana Ad Genetes ! Wsłuchując się w liturgię Słowa i uczestnicząc we Mszy św. niedzielnej, nie sposób dziś pochwalić Abrahama za jego bezgraniczne zaufanie Bogu, za jego jakże wielką wiarę, wszak nazywamy go ojcem wierzących. Ale… drodzy, co powiedzieć o Bogu, który mówi: „Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, i złóż go w ofierze ?”. Mogą też rodzić się krytyczne myśli również co do postawy samego Abrahama. Jaki to ojciec, że wziął do ręki nóż i gotów był zabić swojego syna ?
To dramatyczna scena, która rozegrała się na górze Moria, porusza wielu ludzi wierzących. Wiara wymaga od człowieka czegoś więcej. Bóg bowiem ma swoje słowo dla każdego szczególne. Nie wystarczy być moralnie poprawnym, aby być człowiekiem wiary. Abraham mógł zaprotestować. Jak to, on ma zabić człowieka, swojego syna ? Posłuszny Bogu, sięgnął szczytu wiary. I tak stał się ojcem wierzących. Przykład ten pokazuje, że wiara nie mieści się w obrębie pewnych zasad. Wiara każe człowiekowi oderwać się od utartych schematów , a niekiedy wystawia nas na ryzyko, na próbę. Człowiek wiary, to człowiek poruszony przez Boga, gotowy iść za głosem Boga, czasem wbrew powszechnym opiniom, modom. Człowiek wiary, to człowiek zasłuchany w głos Boga, człowiek przejęty Jego wołaniem.
Wierzyć na wzór Abrahama, to pozwolić Bogu wejść w nasze życie i to bez ograniczeń. To pozwolić – drodzy – aby Bóg nas także zaskakiwał. Wiara żywa jest drogą – drogą, która prowadzi także przez ciemności, a niekiedy także na skraj przepaści. To wszystko po to, aby w końcu człowiek przestał sobie ufać, ale żeby bez reszty zawierzyć samemu Bogu.
W Ewangelii słyszymy jak to Pan Jezus zabiera ze sobą trzech Apostołów na wysoka górę i tam się przed nimi przemienił. Nie była to zewnętrzna przemiana. Nie polegała ona na zmianie płaszcza, sandałów, czy ubrania. Było to ukazanie Apostołom siebie, swojego autentycznego wnętrza. Ta przemiana zrobiła na nich tak wielkie wrażenie, że zapominając o wszystkim z głębi swojego prostego i szczerego serca zawołali do Niego: „Mistrzu, dobrze nam tu być. Jeśli chcesz postawimy tu trzy namioty…” (Łk 9, 33). I tak pozostaniemy z Tobą na zawsze !
Apostołów urzekł i oczarował przemieniony Chrystus, ale równocześnie przekonał ich o potrzebie i konieczności ciągłego przemieniania siebie. Tylko na tej drodze człowiek dochodzi do wielkich sukcesów, tylko przez przemianę człowiek staje się „ k i m ś”, jeśli dotychczas był „czymś”.
Trzeba nam – drodzy – bezgranicznie zaufać Chrystusowi. Tak, jak to zrobił z I-wszego czytania Abraham. Będziemy ufać nawet wtedy, gdy Bóg będzie wystawiał nas na próbę, gdy ześle na nas ciężkie doświadczenia ,świadomi tego, ze wszystko co Bóg czyni, czyni to dla naszego dobra, aby w ten sposób ukazała się jeszcze większa Boża Chwała. Nigdy nie rozpaczajmy, gdy dotknie nas jakieś cierpienie, ale z ufnością czekajmy. Czekajmy, bo może jutro przyniesie radykalną przemianę.
Na górze Tabor Chrystus naładował Apostołów światłością, aby gdy nadejdą mroki ciemności nie zgubili się ale mieli czymś świecić. Trzeba nam tak po dziecinnemu zaufać, szczerze i serdecznie, a potem pozwolić w sobie Bogu działać. Wtedy nastąpi w nas prawdziwa przemiana. Tylko człowiek ufający Bogu może wierzyć, ze nastąpi w nim prawdziwie autentyczna przemiana.
Dalszym źródłem naszej przemiany jest uważne wsłuchiwanie się w głos mówiącego do nas Boga. Dziś, w drugą niedzielę Wielkiego Postu, ten głos jest bardzo jednoznaczny i jasny. Pod adresem przemienionego Chrystusa Niebieski Ojciec wypowiada słowa: „To jest mój Syn umiłowany Jego słuchajcie”. Słuchanie zatem głosu Jezusa i spełnianie jego życzeń prowadzi nas zawsze do jakiejś przemiany. Żyć nauką Jezusa, to znaczy nieustannie się przemieniać, poprawiać siebie z dnia na dzień, konsekwentnie upadabniać się do swojego Mistrza – Jezusa Chrystusa. Wtedy będziemy mogli powiedzieć to, co powiedzieli uczniowie: „Panie dobrze nam tu być !”. Dobrze nam z Tobą, dobrze nam z Twoją nauką, dobrze z Twoimi przykazaniami. Spełnianie Twoich życzeń, to nic innego, jak tylko przemieniać się nieustannie, aż do pełnego upodobnienia się do Ciebie. Przemiana prowadzi do pełnego zjednoczenia z Chrystusem. Apostołowie idąc z Jezusem na górę Tabor nie byli z Nim zjednoczeni. Myśleli po ziemsku i każdy po swojemu. Trzeba było przemiany, aby otworzyły im się oczy. Przez ułamek sekundy zobaczyli to, co kiedyś będzie udziałem człowieka przez całą wieczność. Dlatego to, po raz pierwszy całkiem szczerze i serdecznie zawołali do Jezusa: „Panie, dobrze nam tu być !”.
W czasie każdej Mszy św. następuje dziwna przemiana chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa. Gdy będziemy tę przemianę przeżywać, pomyślmy o tym, że dokonuje się ona dla nas i dla naszego zbawienia. Jest ona niejako przypomnieniem, że być człowiekiem, to znaczy nieustannie się przemieniać i upadabniać do Boga.
- Andrzej Lipiński
Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis