[:pl]Matka Boża Częstochowska 26 sierpnia 2016 r.[:]

W centrum uwagi życia Kościoła

Od nieprzyjaciół moich wyzwól mnie, mój Boże

Wstałem rano jakiś niespokojny, nie mogłem spać tysiące niepokojących myśli zaprzątało mi większą część nocy. Od  dłuższego czasu media informują nas o narastających w Europie atakach islamskich fundamentalistów. Dzisiaj podczas audiencji generalnej Ojciec Święty Franciszek [czytaj więcej...]

[:pl]

Wesele w Kanie Galilejskiej
Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej – pisze apostoł Jan, świadek i uczestnik tamtych wydarzeń. Wesele – tego dnia coś się kończy. Mija czas młodości, czas dorastania. Mija czas euforii, czas zauroczenia i żywiołowej radości. I nie żal tego. To, z czym w dniu wesela trzeba się pożegnać nigdy nie jest próżne i daremne. Przeciwnie – jest nieodzowne, by można się zmierzyć z tym, co się zaczyna.

Bo w dniu wesela coś się zaczyna. Zaczyna się nowy rodzaj odpowiedzialności – za siebie wzajemnie i za powstającą rodzinę. Zaczyna się czas innej radości – trudniejszej ale i głębszej. Zaczyna się czas duchowego dojrzewania. Zaczyna się czas służenia sobie wzajemnie, by móc służyć życiu. Ten dzień zawsze był i jest dniem radości całej rodziny. Dlatego wesele…

…i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. Ona po prostu tam była. Była i już. Jezusa zaś zaproszono – podkreśla ewangelista. Jego obecność była widocznie czymś szczególnym w zamyśle młodej pary. I zaowocowała niecodziennym wydarzeniem. Gdyby jednak nie było tam Matki Jezusa…? Ale Ona tam była.

Polska Kana
Wspominam radość, euforię, entuzjazm, który towarzyszył Polakom przed ponad ćwierć wiekiem. To była nasza Kana Galilejska. Właśnie w sierpniu roku 1980 kończył się czas dojrzewania – wszyscy wiedzieli, że musi zacząć się coś nowego, innego. Ci sami ludzie – ale biorący odpowiedzialność za siebie i za Ojczyznę. Zupełnie jak młoda para biorąca w dniu wesela odpowiedzialność za swoją rodzinę. Takiemu momentowi musi towarzyszyć radość. I towarzyszyła.

Na weselu w Polskiej Kanie też była Matka Jezusa. „My chcemy Boga, Panno święta!” – śpiewał naród. I w codziennym apelu: „Maryjo, Królowo Polski, jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam…” Jej obraz zawieszano w czasie strajków, przypinano do ubrań robotników.

A Prymas Tysiąclecia na łożu śmierci (w maju 1981) mówił do towarzyszących mu biskupów: „Wszystkie nadzieje to Matka Najświętsza i jeżeli jaki program to ONA”. Chwilę później dodał: „Przyjdą nowe czasy, wymagają nowych świateł, nowych mocy. Bóg je da w swoim czasie. Pamiętajcie, że jak kardynał Hlond tak i ja wszystko zawierzyłem Matce Najświętszej i wiem, że Matka Boża w Polsce słabszą nie będzie choćby się ludzie zmieniali”. Nie on jeden całą nadzieję w Matce Jezusa złożył. A Ona swoją obecnością w Polskiej Kanie od wieków uczyła nas ufać Jej Synowi.

Czy zrobiliśmy wszystko, co nam powiedział?
Dziś, po latach zastanawiam się, co w nas zostało po tym weselu w Polskiej Kanie. Jaką rodzinę – Ojczyznę zbudowaliśmy? Gdzieś tam dźwięczy mi w sercu pieśń z innego wesela: „Miałeś, chamie, złoty róg, miałeś chamie czapkę z piór. Czapkę wicher niesie, róg huka po lesie, ostał ci się jeno…” Strach kończyć tej pieśni. Czyżby Wyspiański pisząc przed z górą stu laty swoje „Wesele”, proroctwo spisywał?

Była na naszym weselu w Polskiej Kanie Matka Jezusa. Zaprosiliśmy i samego Jezusa z Jego uczniami. Wiwatowaliśmy przecież Namiestnikowi Chrystusa, i „Sto lat” śpiewaliśmy, i tysiące autokarów do Rzymu posyłaliśmy. A gdy odchodził do domu Ojca, płakaliśmy za nim, jak osierocone dzieci.

I radzi byśmy pić dobre wino, w które Jezus wodę przemienił. Zapomnieliśmy tylko, że radość wesela – to radość początku Nowego. A Nowe polega na odpowiedzialności i służbie, na budowaniu i wysiłku, na prawdzie i wzajemnym szacunku. Zapomnieliśmy o Nowym, a Stare ma się całkiem dobrze. Wciąż królują w naszym życiu niezgoda i lenistwo, pijaństwo i lekkomyślność, chamstwo i złodziejstwo… Cieszyliśmy się z wolności – także religijnej, a tymczasem większość społeczeństwa sprzeciwia się wliczaniu oceny z religii do średniej. Niczego tu nie rozumiem. Przykre to, co mówię, ale – niestety – prawdziwe.

Nasze (czy nasze?) polityczne życie umarło. Na naszych oczach, a i z naszym współudziałem jako wyborców, nastąpił paraliż resztek tego życia. Kłamstwa, podejrzenia, korupcja, głupota, prywata – a służba narodowi gdzie się podziała? „Miałeś, chamie, złoty róg, miałeś chamie czapkę z piór. Czapkę wicher niesie, róg huka po lesie, ostał ci się jeno…” Strach kończyć tej pieśni. Czyżby Wyspiański pisząc swoje „Wesele”, proroctwo spisywał?

Dziś na Jasną Górę znowu przybyło tysiące pielgrzymów. Cały sierpień tłumnie tam ściągają. Bo – na szczęście! – wesele w naszej Polskiej Kanie jeszcze się nie skończyło. I wciąż jest z nami Matka Jezusa. On też nie odszedł z uczniami w świat. Dlatego wciąż aktualne są Jej słowa: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie![:]

Facebooktwitteryoutubeinstagram
Facebooktwitter